Dlaczego Kamyk na drodze? Mąż zdrabniając moje imię, nazwał mnie kiedyś Kamyczkiem. To było dawno, dopiero zaczynaliśmy ze sobą chodzić – motyle w brzuchu i unoszenie się dziesięć centymetrów nad ziemią były wtedy normą. Wiedziałam, że to „zaledwie” stan zakochania, że to natężenie kiedyś minie, że widzę go przez różowe okulary. I wtedy ten Kamyczek wypowiedziany przez niego trafił do mojego serca jakby z zupełnie z innego poziomu. Poczułam spokój, zaufanie, akceptację i pewność, że człowiek, którego pokochałam zobaczył mnie właśnie taką, jaka jestem naprawdę: pełną energii, radości, pasji do życia, wrażliwą, trochę poobijaną emocjonalnie. Nie miałam jeszcze pojęcia o istnieniu Porozumienia bez Przemocy, lont odpalający złość miałam krótki jak sylwestrowa petarda, kompletnie nie potrafiłam zaakceptować trudnych emocji, nie mówiąc o radzeniu sobie z ich wyrażaniem.
Prawie pięć lat temu, gdy byłam w ciąży weszłam na drogę budowania głębokiego kontaktu ze sobą i z innymi ludźmi. Poznaję NVC, odkrywam nową jakość życia, zwiększam świadomość, poszerzam perspektywę.
Kiedy dwa lata temu nasza dwuletnia córeczka podczas szybkiego, zimowego spaceru ukucnęła nagle i powiedziała bardzo poważnie: „Poczekaj, mamo, wezmę kamyk, żeby o nim nie zapomnieć” poczułam ogromne wzruszenie i wdzięczność, że ten mały człowiek pokazuje mi świat z niezachwianą pewnością co jest ważne, a co jest tylko dodatkiem.
Myśl o blogu, która kiełkowała we mnie od momentu pojawienia się córki nie dawała mi od tego momentu spokoju i świdrowała, skubana, w mojej głowie tak intensywnie, że nawet palpitacje serca na myśl o robieniu przy komputerze czegoś więcej niż pisanie wiadomości na fejsbuku nie były w stanie mnie powstrzymać. Kupiłam kurs tworzenia stron skierowany nawet do kompletnych żółtodziobów i…
– Mamusiu, co tu robisz sama? Nudzisz się? Aha, a myślałam, że jak jesteś sama, to się nudzisz. Nie nudzisz się sama? A z kimś się nudzisz? Kiedy się nudzisz? A to jest zdjęcie jak się z tatą zakochaliście? Ze ślubu? A dlaczego wzięliście ślub? Nie moooogęęę być w twoooiiim pooookooojuuu! Bęęędęęę w twoooiiim poookooojuuu!
…Moja największa blogowa inspiracja okazała się być też największym wyzwaniem podczas pracy nad stroną. Ten monolog, przerywany moimi skąpymi pomrukami tudzież próbami oddelegowania inspiracji do reszty rodziny odbył się przed piętnastoma minutami. A ja po przeczytaniu w międzyczasie miliona wpisów, e-booków i publikacji na temat przyciągnięcia i utrzymania czytelników jestem bogatsza o pewność, że to miejsce ma być właśnie takie. Inspirowane codziennością (a inspiracja to niewyczerpana), pełne mocy twórczej, bliskie mojemu sercu, dalekie od ściemy w marketingowym sosie.